sobota, 17 stycznia 2015

INFORMACJA

Rozdział dzisiejszy pojawił się, ale osobiście nie podobał mi się, chyba całkiem straciłam wenę.
Nie, Ola, to nie jest przez Twój komentarz, ale faktycznie coś mi tutaj nie grało.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Może za tydzień, może za miesiąc. Nie wiem.
Nie kończę go na razie, a jedynie zawieszam. 

Przepraszam wszystkie moje czytelniczki.

sobota, 10 stycznia 2015

NOWE OPOWIADANIE

Nowy rozdział dopiero za tydzień, ale mam dla Was niespodziankę - zwiastun do nowego opowiadania :)
Zgodnie z wynikami ankiety wystąpi w nim Wojtek Włodarczyk, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby jako drugiego bohatera nie dać Michała Bąkiewicza :)
Enjoy :) http://chaste-or-naughty.blogspot.com/

niedziela, 4 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XXIII - You’re my downfall, you’re my muse, my worst distraction, my rhythm and blues




"...nie szukaj ideału, bo ideałów nie ma. Znajdź kogoś, kto zdenerwuje Cię jak nikt inny, kogoś , czyj dotyk sprawi, że odlecisz do innego świata. Przy kim nie będziesz chciała udawać nic..."
 
Andrzej
Stres, stres, stres i jeszcze raz stres. Ostatni raz tak się denerwowałem, gdy chciałem zaprosić Milenę na randkę. Milena znowu pojawiła się w myślach? Kurde, na starość chyba robię się sentymentalny. Zaraz... Jaka starość?! Została mi jeszcze doba młodości, a jutro? "26 lat minęło jak jeden dzień..." Pozostało mi pocieszyć się tym, że rodzice Amandy poznają mnie jeszcze jako młodzieniaszka. A jutro od rana będę zrozpaczony szukał w lusterku zmarszczek. Potem siwe włosy, powolne łysienie... CO?! Z mojej bujnej grzywy miałyby zrobić się zakola?! NIE!!! To niemożliwe! Przerażony tym co mnie czeka w ostatniej chwili spostrzegłem, że wprost na mnie pędzi rozpędzony tir i trąbi jak oszalały. Szybko skręciłem na swój pas.
               - Co za debil! Kto dał mu prawo jazdy?! - krzyknąłem wściekły.
Wróć Andrzej. To ty wjechałeś na jego pas i ciesz się, że uszedłeś z życiem. Faktycznie. Poczułem jak po plecach spłynęło mi kilka kropelek potu. No tak, nie zdążyłem dojechać do Amandy, a już byłem cały mokry. Dobrze, że mój antyperspirant działał i przynajmniej nie wydzielałem typowo męskiej woni. Ale jak tak dalej pójdzie i nerwy mi nie puszczą to wchodząc do domu mojej ukochanej będę wyglądał jak wyjęty spod prysznica. Wdech i wydech. Zacząłem powoli oddychać i skupiać się jedynie na wymianie powietrza. Starałem się nie myśleć o tym, co będzie, gdy nie daj boże, rodzice Amandy mnie nie zaakceptują. Niestety jednak liczyłem się z taką ewentualnością - przecież chłopak siatkarz nie jest wymarzonym kandydatem na męża dla ukochanej córeczki. Sam wiedziałem, że daleko mi do ideału głównie ze względu na zawód, jaki wykonuję. Ciągłe wyjazdy, treningi, mecze. Trzeba wiele cierpliwości i zrozumienia, żeby zbudować z siatkarzem trwały związek. Mnie i Amandę czekała wielka próba, w momencie gdy miałby zacząć się sezon reprezentacyjny (o ile oczywiście dostanę powołanie).
               - Do celu pozostało ci 5 kilometrów. - odezwała się nagle nawigacja. O cholera! Tylko 5 km! Byłem zdenerwowany naprawdę nie na żarty.
Mimo zszarganych nerwów zdążyłem zauważyć przepiękny krajobraz - pola okrywała gruba warstwa śniegu. Na drodze nie było już tak miło, ale przejechać się dało. Nagle z daleka spośród drzew wyłonił ładny jednopiętrowy domek. Skręciłem na podwórko, zaparkowałem auto i z bijącym jak młot sercem i kwiatami w ręku skierowałem się do drzwi. Nacisnąłem guzik od dzwonka, a moje nogi trzęsły się jak galareta. Dziwne, że całkiem nie odmówiły mi posłuszeństwa.
Drzwi otworzyła mi rozpromieniona Amanda. Pocałowałem ją na przywitanie, a ona tylko pocieszająco się do mnie uśmiechnęła. Nie musiałem nic mówić, ona wiedziała, że jestem bardzo zdenerwowany. Zdjąłem kurtkę i buty. Amanda ujęła mnie za rękę, poczułem, że lekko drży. Wprowadziła mnie do salonu, gdzie znajdowała się większość jej rodziny. Wyprostowałem się i ukłoniłem mówiąc "dzień dobry". Z rodzicami Amandy poszło dosyć gładko - jej tata był nieco zakłopotany, gdy wręczyłem mu butelkę whisky, ale od razu wyraził nadzieję, że razem ją kiedyś obalimy. Mama natomiast aż cała poczerwieniała, gdy podarowałem jej bukiet kwiatów. Wybrałem się trochę jak na zaręczyny, ale cóż. Czułem, że pani Renata (bo tak miała na imię mama Amandy, swoją drogą naprawdę piękna kobieta) uległa mojemu urokowi, ponieważ w odpowiednim momencie ujmująco się do niej uśmiechnąłem. Potem przyszedł czas na jej babcię - elegancką starszą panią.
              - Poznać tak słynnego siatkarza to prawdziwy zaszczyt. - uśmiechnęła się, a ja pocałowałem ją w rękę.
              - Alicja, nie wstydź się. - Amanda lekko popchnęła w moją stronę swoją mniejszą kopię, która oblała się purpurowym pąsem.
              - Jestem Andrzej. - wyciągnąłem ku niej rękę.
              - Kto by cię nie znał. - mruknęła pod nosem i odwzajemniła uścisk dłoni. - A ja Ala.
Teraz czekał mnie już "tylko" najtrudniejszy egzamin - najstarszy brat Amandy.
              - Jasiek. - wysoki brunet uścisnął moją dłoń świdrując mnie wzrokiem. Czyżby podejrzewał, że mam jakieś niecne zamiary wobec jego młodszej siostrzyczki?
              - Andrzej. - spojrzałem mu hardo w oczy.
              - A więc Andrzej, witaj w rodzinie. - brat Amandy w jednym momencie zmiękł i poklepał mnie po plecach. Uffff, kamień spadł mi z serca.
Usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy konsumpcję. Ja zostałem umiejscowiony pomiędzy moją ukochaną a jej bratem. Wszyscy w rodzinie Amandy okazali się wesołymi i sympatycznymi ludźmi. Naprawdę czułem się wśród nich swobodnie. Może dlatego, że oni wszyscy przypominali mi moją rodzinę?
W każdym razie obiad minął w naprawdę miłej atmosferze. Gdy Amanda i jej mama pozbierały talerze i skierowały się do kuchni, żeby przynieść deser, Jasiek zagadał mnie:
             - Amanda wspominała, że jesteś zakochany w Audi.
             - Tak. - moje oczy wręcz zaświeciły się i zaczęliśmy razem z ich tatą dyskutować o samochodach. Całkiem przepadliśmy...
             - Przepraszam was, ale muszę porwać Andrzeja chociaż na chwilę. - zaczęła moja ukochana, gdy skończyliśmy deser. Zaprowadziła mnie na górę do swojego pokoju, a ja zorientowałem się, że zostawiłem w kurtce prezent dla niej. Szybko zbiegłem na dół i wróciłem do Amandy.
             - To dla ciebie. Mikołaj powiedział, że byłaś bardzo grzeczna w tym roku. - uśmiechnąłem się i podarowałem jej niewielkie pudełko.
             - O mój boże, Andrzej. Przecież to musiało kosztować fortunę. Jest przepiękny. - Amandzie aż zalśniły łzy w oczach i ucałowała mnie. - Ale ja też mam coś dla ciebie. - moja ukochana wręczyła mi kopertę, którą natychmiast otworzyłem.
             - Przejażdżka bolidem Formuły 1?! Zawsze o tym marzyłem! - wykrzyknąłem uradowany i uściskałem ją. - Ale mam jeszcze dla Ciebie jedną niespodziankę.
             - Tak?
             - Pojutrze zabieram cię w góry! - oświadczyłem.
             - To cudownie! Już nie mogę się doczekać. - Amanda była pełna entuzjazmu.
Korzystając z chwili intymności poświęciliśmy czas tylko sobie. Po jakichś 30 minutach przytulanek postanowiliśmy zejść na dół. Posiedzieliśmy jeszcze z rodzinką Amandy, ale musiałem zbierać się do Bełchatowa.
             - Naprawdę przykro mi, że nie spotkamy się w tak ważny dla ciebie dzień. - Amanda po raz kolejny przepraszała mnie, że nie może jechać ze mną do Bełchatowa.
             - Daj spokój. Wiem, że na tę wizytę u lekarza czekałaś pół roku. - machnąłem ręką nie dając poznać po sobie, że jest mi trochę przykro. - Poza tym co tu świętować? Że będę stary?
             - Raczej dojrzalszy. - Amanda pocałowała mnie w usta i mocno przytuliła.
Wsiadłem do auta.
             - Tylko jedź ostrożnie. - pomachała mi na pożegnanie, a ja odjechałem.
Starałem się przetłumaczyć sobie , że to nie jest jej wina, że akurat musiała iść do lekarza jutro, ale dalej byłem niepocieszony. Najważniejsze jednak, że jej rodzina dobrze mnie przyjęła. To dobrze wróżyło na przyszłość. Przyszłość? Tak, nie wyobrażałem sobie mojego dalszego życia bez Amandy.
      
Amanda
Zaprowadziłam Andrzeja do salonu i poszło całkiem gładko. Tata rozochocony otrzymanym od mojego ukochanego whisky jak zwykle musiał pocisnąć głupim żartem. Chociaż nie, wspólne picie całkiem dobrze wróżyło. A mama? Jak zwykle poczerwieniała. Niestety miałem po niej te przypadłość. Babcia tak skomplementowała Andrzeja, jakby miała do czynienia z co najmniej papieżem albo królową angielską. Moja siostra nieśmiałek kategorii pierwszej, ale to już taki wiek. Najbardziej jednak bałam się konfrontacji z moim bratem. Modliłam się w duchu, żeby tylko nie wspomniał o Rafale. O dziwo, Jasiek całkiem miło przyjął Andrzeja i była nadzieja, że naprawdę się polubią. Moja rodzinka na szczęście nie przyniosła mi wstydu, mój chłopak też zachowywał się jak należy i obiad przebiegł w pomyślnej atmosferze. Byłam w duchu wdzięczna, że rodzice nie zadawali Andrzejowi głupich pytań dotyczących tego, ile czasu tak naprawdę spędza w domu etc. Mój brat również zachowywał się wzorowo. Oczywiście nie omieszkał zagadać mojego chłopaka na temat samochodów. Ale gdy tylko zobaczyłam jak są pogrążeni w rozmowie moje serce się uradowało.
Ale dobra. Należało nam się też trochę czasu spędzonego tylko we dwoje. Zamieniając myśli w czyn zabrałam Andrzeja na górę do mojego pokoju. On jeszcze zawrócił na chwilę na dół, po czym podarował mi niewielkie pudełeczko. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się przepiękny naszyjnik. O kurcze! Przecież to musiało kosztować fortunę! Podziękowałam Andrzejowi i sama wręczyłam mu prezent. Zastanawiałam się, czy mu się spodoba. W końcu karnet na przejażdżkę bolidem Formuły 1 to niecodzienny prezent. Ale Andrzej ucieszył się jak dziecko. Kamień spadł mi z serca. A potem poinformował mnie, że zabiera mnie w góry. Nie mogłam się doczekać! To miał być nasz pierwszy wspólny wyjazd. A w dodatku góry... To było coś, co kochałam od zawsze.
                   - Mogę? - mama zapukała wieczorem do mojego pokoju.
                   - Oczywiście.
                   - Całkiem sympatyczny ten twój Andrzej... - zaczęła.
                   - Mamo. - spojrzałam na nią poważnie. - Nie musisz udawać. Widziałam, że jesteś nim absolutnie zauroczona. - zaśmiałam się.
                   - To aż tak widać? - zapytała.
                   - Niestety. - odpowiedziałam niszcząc jej złudzenia i oddałyśmy się rozmowie o moim chłopaku. Z mamą zawsze miałam dobry kontakt, mogłam jej powiedzieć o wszystkim, a ona wspierała mnie w każdej mojej decyzji. Podobnie było z tatą. Nie pytali, czy wiem, na co się piszę wiążąc się z Andrzejem. Po prostu byli mnie przy mnie i wiedziałam, że zawsze mogę na nich liczyć.

Ścieżka dźwiękowa cz.2



"...Robimy na drutach sweter, z wełny miłości i zrozumienia, jaką darzymy siebie nawzajem. Wplątała się w nas nić stałości, dzięki której zarówno on, jak i ja czujemy się bezpieczni. Tak "niewiele" trzeba, by kochać..."

Andrzej
Spałem już, gdy obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałem na zegarek - pokazywał równo północ.
            - Halo... - wychrypiałem.
            - Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! - śpiewała Amanda. - Mam nadzieję, że jestem pierwsza. A więc Kochanie życzę dużo zdrówka, szczęścia, miłości, jeszcze więcej siatkarskich sukcesów, dużo cierpliwości do mnie i żebyś spotykał na swojej drodze samych pozytywnych ludzi.
            - Dziękuję bardzo. Mogę już iść spać? - ledwo kontaktowałem, co się w ogóle dzieje.
            - Ok. - zaśmiała się moja ukochana. - Słodkich snów. - rozłączyła się, a ja ponownie zasnąłem.
Obudziłem się rano i uświadomiłem sobie, że jestem już stary. 26 lat to stanowczo za dużo. Ale trzeba było żyć dalej. Ogarnąłem się i popędziłem na trening. Byłem przygotowany na mnóstwo życzeń i wypominanie, że jestem już stary itp itd, a tu cisza! Chłopaki zachowywali się jak gdyby nigdy nic. Jak wszyscy mogli zapomnieć o moich urodzinach? Oczywiście dostałem sporo telefonów od rodziny, znajomych, mnóstwo wiadomości na fb etc, ale kumple z klubu byli dla mnie naprawdę bardzo ważni.
Udawałem jednak, że spływa to po mnie. Dalej dawałem z siebie wszystko, w końcu w niedzielę czekał nas trudny mecz z Zaksą. Wróciłem do mieszkania i aż przetarłem oczy ze zdumienia - na schodach prowadzących do mojego lokum siedziała moja ukochana. 
           - No nareszcie! Myślałam, że zapuszczę tutaj korzenie! - pocałowała mnie, a ja dalej nie dowierzałem w to co, widzę. 
           - Ale... miałaś dzisiaj być u lekarza... - zacząłem.
           - Byłam, ale rano. Myślałeś, że pozwolę, żeby mój chłopak spędził sam swoje urodziny? - uśmiechnęła się zalotnie. - Znam całkiem miłe sposoby na spożytkowanie czasu... - powiedziała tajemniczo i... zaczęła mnie rozbierać.

Leżeliśmy wtuleni w siebie, gdy Amanda powiedziała nagle:
           - Idziemy dzisiaj do klubu. - oświadczyła. - Tak, ja wiem, że czujesz się już stary, ale na zabawę nigdy nie jest za późno.
Co miałem zrobić? Zgodziłem się nie pytając o szczegóły. Zaczęliśmy się szykować. 
Amanda po raz kolejny wyglądała naprawdę olśniewająco. Byłem dumny mając u boku tak piękną kobietę. 
Podjechaliśmy pod klub, w którym się poznaliśmy. Dziwne było jednak to, że panowała tam cisza. Chyba nie tak powinna wyglądać impreza? A może Amanda zorganizowała party tylko dla nas dwojga. Nie pytałem jej jednak o nic. Gdy weszliśmy do budynku zobaczyłem tylko ciemność, a po chwili światła rozbłysły. Ujrzałem wszystkich kumpli z klubu, a nawet tych z reprezentacji! Na ścianie wisiał transparent "100 lat Wronka!". 
            - Niespodzianka!!! - krzyknęli wszyscy i zaczęli mi śpiewać "100 lat"
            - Jesteś niemożliwa, wiesz? - zapytałem Amandę, a ona tylko roześmiała się.
            - Wiem i za to mnie kochasz. - uśmiechnęła się słodko.

Amanda
Co do urodzin Andrzeja to niestety nie mogłam ich spędzić z jubilatem, ponieważ miałam umówioną wizytę u lekarza. Tzn. taka była oficjalna wersja. Nieoficjalna zaś (ta była prawdziwa) była taka, że wizytę mam rano, a potem cały dzień wolny. Postanowiłam więc zrobić mojemu ukochanemu niespodziankę i pojechać do niego. Korzystając z okazji, że mój brat wybierał się do Łodzi (miał ważny powód, a ten powód miał chyba imię!) dostąpiłam zaszczytu i Jasiek nawet zawiózł mnie do Bełchatowa, twierdząc, że "co mu tam 100 km w jedną czy drugą stronę". Nie powiem zrobiło mi się ciepło na sercu, bo to oznaczało, że naprawdę zaakceptował Andrzeja.
Niestety nie miałam kluczy do mieszkania mojego chłopaka. Pozostało mi więc siedzenie na zimnych schodach. (Nigdy tak nie róbcie, bo można złapać wilka!) Po jakiejś pół godzinie czekania zjawił się Andrzej. Zdziwił się na mój widok, ale zarazem ucieszył. Ja jednak zanotowałam, że jest czymś zmartwiony, ale nie pytałam co było tego powodem. Weszliśmy do mieszkania, a ja... No dobra... Miałam na niego tak straszną ochotę, że od razu zaczęłam go rozbierać. Mój ukochany nie oponował, a wręcz przeciwnie - humor znacznie mu się poprawił i już po chwili odkrywaliśmy na nowo nasze ciała. 
I teraz przychodzi najlepsze. Jak nietrudno się domyślić - impreza urodzinowa była wspólną inicjatywą moją i Karola. Ileż się nabiegaliśmy, żeby wszystko załatwić jak należy i zaprosić wszystkich tych, którzy znaczyli coś dla Andrzeja. Uzbierała nam się naprawdę spora grupka gości. Na naszej liście nie mogło oczywiście zabraknąć trenera naszej reprezentacji, Stephana, naszych kadrowiczów i oczywiście całej Skry. Dołączając do tego partnerki czy też osoby towarzyszące wszystkich wyszła naprawdę wielka feta. Zamówiliśmy cały klub tylko dla nas. Nikt przecież nie chciał, żeby pojawił się tam ktoś niepożądany. Problemem jednak okazał się fakt, jak ściągnąć Andrzeja do klubu, nie wzbudzając przy tym żadnych podejrzeń. Postanowiłam wziąć to na siebie i zdecydowałam się na najprostszy możliwy krok, informując mojego ukochanego, że wybieramy się dzisiaj na najzwyklejszą imprezę. W międzyczasie jeszcze napisałam do Karollo smsa: "Co Wy mu zrobiliście dzisiaj? Andrzej wygląda jak zbity pies.", a on odpisał: "No... My... Udawaliśmy, że nie pamiętamy o jego urodzinach. Miała być przecież pełna konspiracja :)", "Wariaci... :)" odpowiedziałam tylko i zaczęłam szykować się na imprezę. Zdecydowałam się na taki zestaw, z tym, że pokręciłam włosy lokówką i taki makijaż.
Andrzej nie zadawał żadnych pytań, co było dla mnie bardzo dziwne. Aż tak dobiło go to, że chłopaki nie pamiętali o jego urodzinach? Zrobiło mi się go szkoda, ale wiedziałam, że niedługo jego nastrój ulegnie diametralnej zmianie. 
Dojechaliśmy do klubu. Andrzej chyba zaczynał wietrzyć podstęp, bo był dziwnie milczący. Weszliśmy do środka i... wszystko odbyło się jak należy. Wykrzyknęliśmy wspólnie "Niespodzianka!", a oczy mojego ukochanego aż zalśniły z radości. Kurczę, on chyba nawet się trochę wzruszył. Miło było patrzeć, gdy był taki szczęśliwy.


-------------------------------------------------------------------------------------------
CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

Impreza-niespodzianka? Wiem, że poleciałam banałem, ale to wydawało mi się najodpowiedniejsze :)


Niestety, muszę się odnieść do komentarza, jaki znalazłam pod poprzednią notką. "Anonim" poinformował mnie, że ktoś kopiuje moje opowiadanie. Już wiem, o które opowiadanie chodzi, ale z racji tego, że posiadam takt nie będę pisać tutaj o jaką autorkę chodzi. Ona sama została już ostrzeżona przeze mnie.
Nie jestem zła, tylko jest mi trochę przykro, że niektórzy nie potrafią wpaść na własny pomysł, tylko kopiują od innych. Mam nadzieję, że taka sytuacja się nie powtórzy.

Dziewczyny, mam do Was pytanie w związku z tym, że mam pomysł na nowe opowiadanie. Jakiego siatkarza chciałybyście zobaczyć w roli głównej? Dodam, że w zamyśle bloga jest, że ma on opinię "lovelasa" i zależy mi na tym, żeby był to polski zawodnik. Ja skłaniam się ku Michałowi Bąkiewiczowi, ponieważ przez wiele lat był moim ulubionym siatkarzem :)
Czekam na Wasze propozycje :)

Głosujcie w ankiecie! :)