niedziela, 16 listopada 2014

ROZDZIAŁ XV - Only know you love her when you let her go and you let her go

Ścieżka dźwiękowa cz.1 

Wszechwiedzący narrator
                - Zajebisty pomysł! - krzyknął podniecony Maciek. - Scena jak z filmu akcji! Włodi, skąd Ty masz takie pomysły?
                - Kiedyś zrobiliśmy kumplowi taki kawał, powiedział, że jeszcze nikt nie zrobił mu takiego numeru. - wyjaśnił Wojtek.
                - No dobra, a teraz strona techniczna. Dokąd go zabierzemy? - zapytał Karollo. - Myślę, że najlepiej do mnie. Mam taką wysoką lampę, powinna być odpowiednia.
                - Zgadzam się. - przytaknęła Wiktoria. - A więc tak: z tego co pamiętam Rafał kończy pracę o 17, a jego kancelaria mieści się na Fiołkowej 10. Pokażę Wam jak tam dojechać.
                - Ale Ty też weźmiesz z nami udział w akcji? - zapytał Maciek.
                - W sumie mogę. I tak nigdy nie lubiłam tego dupka. - stwierdziła Wiktoria.
                - Ok, tylko jest jeden problem - on może nas rozpoznać. - przypomniał Kłos.
                - Na to też mam rozwiązanie. - Włodi wyjął z plecaka cztery kominiarki na co wszyscy zrobili wielkie oczy. - No co? Stwierdziłem, że skoro Wronce coś grozi, to trzeba będzie kogoś nastraszyć, a takie rekwizyty zawsze się przydają.
                - No, no, nie poznaję Cię. - Karol poklepał go po ramieniu. - Jest 16.40, zbierajmy się.
Wyszli z kawiarni, wsiedli do samochodu i odjechali. O 16.55 stanęli pod budynkiem, gdzie mieściła się kancelaria. Założyli kominiarki i czekali cierpliwie na wyjście Rafała.
                - To on! - krzyknęła Wiki, a Maciek z Wojtkiem niewiele myśląc szybko wybiegli z samochodu i złapali elegancika w garniturze za ramiona.
                - Co jest do kurwy nędzy! - prawnik zaczął się szarpać, ale chłopcy byli silniejsi i wpakowali go do samochodu na tylne siedzenie.
                - Zasłońcie mu oczy. - zarządził Karollo.
                - Dokąd mnie zabieracie?! I kim do cholery jesteście?! - krzyczał Rafał.
                - Milczenie jest dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem. - szepnął mu Maciek i prawnik posłusznie zamilkł.
W ciszy dojechali do Bełchatowa. Można tylko sobie wyobrazić jak zabawnie wyglądało trzech olbrzymów w kominiarkach i jedna niepozorna przestępczyni niższa od nich o głowę. Na szczęście Karol mieszkał na parterze i nikt ich nie zauważył. Wprowadzili więźnia siłą i posadzili na krześle.
                - Zdejmij mu opaskę. - rozkazał Karollo Maćkowi.
                - Co ja tutaj robię? Zrobię wszystko co zechcecie tylko błagam wypuśćcie mnie stąd!
                - Nie tak szybko, najpierw odpowiesz na kilka pytań. - oznajmił Karollo i zapalił lampkę, która oślepiała prawnika. - Imię i nazwisko, wiek, zawód, adres zamieszkania.
                - Rafał Wysocki. 26 lat. Aplikant w kancelarii notarialnej. Słowackiego 18/5, Łódź. - odpowiadał posłusznie Rafał.
                - Czy to Ty wysłałeś Amandzie Dąbrowskiej smsa z groźbą?
                - Co?! Jakiego smsa?! Ktoś grozi Amandzie?
                - Nie udawaj debila. Nie w smak było Ci, że znalazła sobie innego i zamierzałeś zrobić mu krzywdę, tak? - drążył Karol.
                - No co wy. Ja nigdy. Do cholery, jestem prawnikiem i wiem, co za to grozi! A na to co wy mi robicie też jest paragraf!
                - No, no, ty nas nie strasz, tylko odpowiadaj grzecznie na pytania. Lepiej będzie dla Ciebie jak się przyznasz.
                - Mam pomysł. - odezwał się Maciek i wyciągnął z plecaka pewien rekwizyt. - Może jakieś delikatne tortury?
Wszyscy porywacze zaczęli się śmiać jak głupi, tylko Rafałowi nie było do śmiechu, a wręcz przeciwnie - miał straszne łaskotki!
                - Skąd ty masz takie cuda w plecaku? - Włodi tarzał się ze śmiechu po dywanie.
                - Nie śmiejcie się. To piórko ma wartość sentymentalną. Kiedyś, jeszcze w gimnazjum znęcał się nad nami jeden frajer. Razem z kumplami w końcu złapaliśmy go i zabraliśmy na tortury. Ciota się posikała, a my mieliśmy spokój. - wyjaśnił Muzaj.
                - Ok, już się uspokajamy. - oznajmił Karol. - Zdejmij mu buty i skarpety.
Chłopaki zdjęli co trzeba, zapach był odstraszający, ale czego się nie robi, żeby uratować przyjaciela? Zaczęły się tortury. Rafał zwijał się, modląc się przy tym, żeby się nie posikać. Próbował wymachiwać nogami, ale Wojtek i Maciek mocno je trzymali. Krzyczał jak opętany, że to nie on. W końcu po kilku minutach Wiki zaczęła ich powstrzymywać.
                - Dajcie spokój, to nie on. - stwierdziła.
                - Wiktoria?! Co ty tu robisz? - oburzył się prawnik.
                - Próbuję ratować życie uczuciowe mojej przyjaciółki.
                - I cała akcja na marne. - zrezygnowany Maciek zdjął kominiarkę, a za nim reszta porywaczy.
                - Jesteś dupkiem, ale chyba jesteś za miękki na takie groźby. - Wiki zwróciła się do Rafała. - Mam nadzieję, że nie oskarżysz nas o porwanie.
                - Serdecznie pana przepraszamy. - Maciek otrzepał garnitur prawnikowi i pomógł wstać.
                - Dobra, fałszywy trop. Teraz trzeba go odstawić do Łodzi. Maciek, zajmiesz się tym? - zapytał Karollo.
Muzaj zgodził się i zabrał też Wiktorię.
                - Skoro nie on to kto? - zapytał Wojtek, gdy zostali sami z Karolem. - Psychicznie chora hotka?
                - Naprawdę nie mam pojęcia. - odpowiedział środkowy i wtedy zapaliła mu się czerwona lampka. - Marlena!           

Ścieżka dźwiękowa cz.2 

Andrzej
Po treningu szybko wróciłem do domu. Wziąłem prysznic, ubrałem się, założyłem nawet białą koszulę, w końcu czekała nas kolacja, nie zapomniałem też o zrobieniu fryzury. Musiałem wyglądać perfekcyjnie. Jeszcze tylko uśmiech do odbicia w lustrze i byłem gotowy do wyjścia.
Cieszyłem się jak dziecko, przez całą podróż podśpiewywałem pod nosem. Krótko mówiąc - energia mnie rozpierała z wiadomego powodu. Po drodze kupiłem jeszcze bukiet kwiatów. Nie chciałem tradycyjnych róż, a więc pani w kwiaciarni zrobiła bukiet z niezapominajek.
               - A wie Pan jakie jest ich znaczenie? - zapytała, a ja zaprzeczyłem. - Jeżeli dajemy komuś niezapominajki dajemy do zrozumienia, że cały czas pamiętamy o tej osobie i wyrażamy nadzieję, że będzie między nami coś więcej.
               - A więc będą to kwiaty idealne. - uśmiechnąłem się.
Dojechałem do Łodzi, zaparkowałem samochód i zadzwoniłem domofonem, dotarłem pod drzwi, wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem dzwonek. Amanda otworzyła i... wyglądała jak zwykle prześlicznie. Chociaż nie, teraz wyglądała podobnie jak wtedy gdy ją poznałem w klubie.
               - Hej. - uśmiechnęła się. - Wejdź proszę.
               - To dla Ciebie. - wręczyłem jej bukiet.
               - Ojej... Niezapominajki... Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione kwiaty?
               - Nie wiedziałem. - wszedłem jej w słowo. - A podobno faceci nie mają intuicji... - zaśmiałem się.
Amanda skierowała mnie do salonu, gdzie wszystko było już przygotowane. Było tak... nastrojowo. Tak, to chyba odpowiednie określenie. Zapalone świece, panujący półmrok.
               - Mmmm, co tak ładnie pachnie? - zapytałem.
               - Łosoś z suszonymi pomidorami. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - spojrzała na mnie z nadzieją.
               - Na pewno. - uśmiechnąłem się. - Ale nawet nie zdążyliśmy się przywitać. - podszedłem do niej, wziąłem w ramiona i pocałowałem. Nie wiem jak ona to robiła, ale każdy pocałunek z nią to był totalny odlot. Mimo bolącego karku od schylania, ale to tak nawiasem mówiąc.
Oderwaliśmy się od siebie, Amanda wyjęła danie z piekarnika i zaczęliśmy jeść. W tle leciała nastrojowa muzyka. Gdy skończyliśmy postanowiłem zacząć temat naszego związku.
               - Amanda, ja... muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem.
               - Ja Tobie też. - oznajmiła i wtedy w tle usłyszałem piosenkę, przy której się poznaliśmy.
               - Ok, może Ty zacznij. - oświadczyłem.
               - A więc... Ja.... My... - Amandzie ciężko było to powiedzieć. - My nie możemy dłużej się spotykać. - powiedziała na jednym wydechu, a moje serce stanęło.
               - Możesz powtórzyć? - nie wierzyłem, że ona to powiedziała.
               - Andrzej, nie możemy się dłużej widywać.
               - Ale jak to? Przecież wszystko tak ładnie się rozwijało. Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. - oświadczyłem.
               - Ja... ja nic do ciebie nie czuję. - powiedziała, ale jej wzrok mówił całkiem co innego! - Ja wróciłam do Rafała.
               - Do gościa, który zostawił Cię dla innej? - wykrzyknąłem.
               - Nie krzycz proszę. - powiedziała ze łzami w oczach. - Tak będzie lepiej.
               - Nie, nie będzie lepiej. - wstałem. - Życzę Ci, żebyś się była szczęśliwa. - i wyszedłem.
Wszystko w środku mnie krzyczało, chciałem uzewnętrznić ten krzyk, ale nie mogłem. Nie, nie płakałem, w końcu chłopaki nie płaczą. Wracając do Bełchatowa jechałem bardzo szybko. Cud, że nie spowodowałem żadnego wypadku, ale teraz było mi wszystko jedno. Straciłem sens życia, co prawda została mi siatkówka, ale świat nigdy już nie będzie taki sam...

Amanda
 Przeglądałam jak szalona wszystkie blogi kulinarne w poszukiwaniu potrawy idealnej, w końcu stanęło na łososiu z suszonymi pomidorami. Robienie kolacji przynajmniej w niewielkim stopniu pozwalało zapomnieć mi po co zaprosiłam Andrzeja. Chciałam, żeby wszystko było perfekcyjne, ale i tak wiedziałam, jak się skończy. Przystroiłam stół, postawiłam świeczki, włączyłam nastrojową muzykę. Można by rzec, że szykowała się idealna romantyczna kolacja rodem z filmu.
Gdy łosoś się piekł, zajęłam się sobą - wykąpałam się, zrobiłam delikatny makijaż, pokręciłam włosy i zdecydowałam się założyć czerwoną rozkloszowaną spódniczkę i czarną mgiełkę. Im mniej minut zostawało do 19, tym bardziej moje serce biło. Cała się trzęsłam, już sama nie wiem z jakiego powodu. Chciałam to mieć już tylko za sobą.
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi aż podskoczyłam. Pobiegłam otworzyć i moim oczom ukazał się Andrzej z bukietem... niezapominajek! Uwielbiałam te kwiaty i wiedziałam co znaczą, niestety... Zaprosiłam go do środka i skierowałam do salonu.
                - Co tak ładnie pachnie? - zapytał Andrzej.
                - Łosoś z suszonymi pomidorami. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - spojrzałam na niego wyczekująco.
                - Na pewno. - odparł. - Ale nawet zdążyliśmy się przywitać. - stwierdził, podszedł do mnie i pocałował. Pocałunek był delikatny, ale zarazem pełen czułości i... miłości? I zapewne było tym ostatnim. Przytuliłam mocno siatkarza jakbym chciała naprzytulać się na zapas.
Oderwaliśmy się od siebie, ja zajęłam się nakładaniem potrawy na talerze i zaczęliśmy jeść. Starałam się nie zachowywać dziwnie, panowałam nad sobą i nie zdradzałam choćby najmniejszym gestem co za chwilę chcę mu oznajmić.
               - Amanda, ja... muszę Ci coś powiedzieć. - zaczął Andrzej, a moje serce zamarło.
               - Ja Tobie też. - oznajmiłam i, jak na złość, w głośnikach zabrzmiało "Give me love". Tak, piosenka przy której tańczyliśmy w klubie.
               - Ok, może Ty zacznij. - oświadczył.
               - A więc... Ja.... My... - zaczęłam, ale te ostre jak brzytwa słowa nie mogły przejść mi przez gardło. - My nie możemy dłużej się spotykać. - wypaliłam szybko, a Andrzej zamarł.
               - Możesz powtórzyć? - poprosił.
               - Andrzej, nie możemy się dłużej widywać. - powtórzyłam, a po moich policzkach popłynęły łzy.
               - Ale jak to? Przecież wszystko tak ładnie się rozwijało. Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. - zarządził, a ja wiedziałam, że muszę to zrobić.
               - Ja... ja nic do ciebie nie czuję. - spojrzałam mu w oczy. - Ja wróciłam do Rafała.
               - Do gościa, który zostawił Cię dla innej? -wrzasnął. Już wiem, że w sekundę stracił całą dobrą opinię o mnie. Ale teraz... liczyło się tylko jego bezpieczeństwo. Gdyby wiedział... Ale się nie dowie!
               - Nie krzycz proszę. - poprosiłam. - Tak będzie lepiej.
               - Nie, nie będzie lepiej. - wstał. - Życzę Ci, żebyś się była szczęśliwa. - i wyszedł.
"And all I want is the taste that your lips allow" - grzmiało w głośnikach, a ja zwijałam się z płaczu na podłodze... Resztkami świadomości napisałam jeszcze smsa do numeru, który mi groził "Zostawiłam go. Zadowolony?" i dostałam odpowiedź "Nie całkiem. P.S. Nie ta płeć Kochana.".

-----------------------------------------------------------
CZYTASZ? - SKOMENTUJ!
A więc mamy kontynuację następnego rozdziału :)
Chciałam dodać, że w tworzeniu tej jak i poprzedniej notki pomagała mi moja przyjaciółka, która wniosła trochę świeżego spojrzenia na moje opowiadanie i dodała kilka swoich pomysłów :) Dziękuję! :)
Dziękuję też za liczne komentarze i wyświetlenia :) Cieszę, że mam już grono stałych czytelniczek :)

15 komentarzy:

  1. Haha, kurde, śmiech na sali z tym przesłuchaniem xD te kominiarki i wgl... No, no Włodi i jego pomysły powalają... Świetny ten fragment, choć trochę infantylny :D
    No a kolacja wyszła bosko, ale oczywiście jednocześnie bardzo smutno. Jestem ciekawa, o teraz zrobi Amanda i czy chłopaki razem z Wiktorią coś zaradza na je rozstanie z Andrzejem...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To na bank Marlena!
    ta kolacja i w ogóle.. takie aww.. *-*
    kurde no szkoda.. mam nadzieję że szybko będzie wszystko okej ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerażają mnie atrybuty, które nosi przy sobie Maciej :D Nie wiem co o tym myśleć ;pp Rafała nie lubiłam, ale aż mi się go szkoda zrobiło.biedak będzie miał teraz traumę do końca życia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Maciek, r u ok? Nie wiem co jeszcze trzyma w domu ten facet, ale to trochę przerażające. A Amanda mnie wkurzyła. Wybacz, ale akurat tutaj stoję po stronie Andrzeja. I jeszcze ta Marlena. Nie wiem skąd wytrzasnęła nr do Amandy, ale być może ma to jakiś związek z Rafałem. No nic, czekam na kolejny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przerażają mnie rekwizyty chłopców... Nie mam pojęcia co o nich myśleć. ;o
    A ta akcja z Rafałem - bezcenna <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Maciej haha Kocham tego bloga <3
    Zapraszam na 5 rozdział ;)
    http://secrets-of-mylife.blogspot.com/2014/11/rozdzial-5.html

    OdpowiedzUsuń
  7. MARLENA! Ta.... < długa wiązanka najpiękniejszych przekleństw polskich>..No. Właśnie. Co za... no nawet sobie poprzeklinać w spokoju nie mogę To aż boli w środku, wiesz? Matko, błagam, niech Andrzejowi nic się nie stanie! Dlaczego on nie może być szczęśliwy? Ostatnio ciagle coś mu się gdzieś dzieje. Zmowa jakaś, czy co?
    Włodi, Maciek.. w sumie to nie wiem, który mnie bardziej przeraża ale jedno wiem na pewno- oni normalni nie są.:) padłam jak czytałam fragment z nimi.
    Nie pozwól by Wronce coś się stało. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytając pierwszą część dosłownie zapowietrzyłam się, tak się śmiałam :)
    Ja miałam takie przeczucie, że za tym sms/em stoi jednak Marlena a nie Rafał, tym bardziej że kiedyś coś napisałaś że dziewczyna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Andrzejek! A tak się wszystko pięknie układało... To na bank Marlenka. Myśli sobie, ze wszystko jej wolno. Tylko jaki ma w tym cel ? Zależy jej na Andrzeju> Jakby zleżało to by mu nie groziła. Ona jest jakaś nienormalna. Mam nadzieje, że to wszystko się jakoś wyjaśni ii Amanda z Andrzejem się pogodzą:D
    A Muzajka z Włodim to bałabym się na ulicy spotkać. xd Noszą dziwne rekwizyty w plecakach ;P
    POZDRAWIAM !!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako, że znalazłam ten link u siebie - przybywam. ;>

    Jaki ten Włodi pomysłowy. :D Dobrze to wymyślił, żeby dopaść gościa w kominiarkach. Szkoda tylko, że cała grupa złapała nie tę osobę, co trzeba było.
    I to piórko Maćka. :D Chociaż w sumie, ja też noszę piórko ze sobą, w portfelu, na szczęście... xd
    Też podejrzewam, że to może być Marlena. Nie zdziwiłabym, gdyby działała w jakiejś zmowie z Rafałem...

    Wierzę, że Andrzej i Amanda wrócą do siebie.
    Amanda musi być szczęśliwa. ;> Jej imię jest mi bardzo bliskie, aż za bardzo. ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny pomysł Włodiego :) Rafał nie źle się wystraszył. Bardzo podoba mi się para Maciek i Wiki, jest oan dla niego całym światem :)
    Mam nadzieję, że Amanda i Andrzej szybko wrócą do siebie. Ogólnie bardzo dobry pomysł miałaś na te dwie części :) U mnie rozdział już jutro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział :) http://areyouminehoney.blogspot.com/

      Usuń
  12. Dzieje się! ❤
    Jak najszybciej muszą do siebie wrócić 😄
    Czekam na kolejny 😄❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak nic to ta Marta. Czy ona ma chociaż odrobinę rozumu? Przecież doskonale wie, że nie ma szans, a jednak stara sie zamieszać. Tą ją powinni torturować. Rozpieprzyła coś, co mogło okazać się szczęśliwym związkiem.
    Rozłożyła mnie na łopatki akcja "czterech groźnych porywaczy". Sposób tortur był obłędny. Coś mi się wydaje, że zawodowych porywaczy by z nich jednak nie było. :)
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowość: http://miedzy-noca-a-dniem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak można tak pisać?! No pytam sie jak?!!! Ahh, jak będziesz sprzedawać talent to daj znać xd haha ;* pozdrawiam i zapraszam do mnie na nową 11 ^^

    OdpowiedzUsuń